Videorecenzja
Jak zawsze, zwolenników doznań audio-wizualnych zapraszam do obejrzenia videorecenzji znajdującej się na końcu tekstu. Wszystkich jednak gorąco zachęcam do przeczytania znacznie obszerniejszego artykułu.
Simsy fenomenem
Teraz już wiecie czemu recenzja pojawia się tak późno. Dopiero niedawno siłą przedostałem się w okolice komputera. Nie będę jednak rozpisywał się nad fenomenem Simsów. Zapewne wielu magistrów psychologii dostało piątki z prac traktujących ten temat, ale i tak nikt nie odkrył prawdy. Osobiście czaru Simsów doświadczam na co dzień i pomimo, że kompletnie tego nie rozumiem, przyjmuję wyższość tej gry nad innymi za pewnik. Jeżeli natomiast sami nie macie „przyjemności” obcowania z żadnym Simomaniakiem, wystarczy Wam wiadomość, że jest to jeden z najlepiej sprzedających się tytułów na PC, trzecia część rozeszła się już w pierwszym tygodniu w nakładzie 1,4 milionów egzemplarzy, a dwulatki noszące jeszcze pieluchę budują wielkie domy, zakładają rodziny i planują romanse w świecie gry.
Ale o co tu chodzi?
Czym więc tak naprawdę są Simsy? W wielkim skrócie jest to nasza szara codzienność tylko w kolorze. Bałeś się podjąć prace jako kucharz, zawsze myślałeś, że nie jesteś materiałem na polityka - kilka kliknięć i życzenie spełnione. Na co dzień jesteś nieśmiały, ładne dziewczyny widujesz tylko w teledyskach - klik, klik i gorąca białogłowa staje się Twoją kochanką. Simsy to spełnienie marzeń, to wielki dom na przedmieściach, idealna żona i pocieszne dzieciaki. A także, choć może dla niektórych zabrzmi to jak herezja, Simsy to również miejscami wyjątkowo wymagająca strategia. Spróbujcie ogarnąć potrzeby dwóch dorosłych i sześciu niemowlaków, a przekonacie się, że jest to większe wyzwanie niż kontrolowanie wojsk na kilku frontach w większości RTS-ów. Trójka w nazwie zobowiązuje O ile druga część Simsów była rewolucją, o tyle najnowsza odsłona jest jedynie ewolucją serii. Na szczęście w dobrym kierunku. W końcu otoczenie, w którym przychodzi nam grać przestało być klaustrofobiczne i nie ogranicza się do małego wycinka miasta. W najnowszej odsłonie Simsów poruszamy się po okolicy wolni niczym ptak, bez dodatkowego wczytywania terenu, bez żadnych ograniczeń. Można by powiedzieć, że jest to jedynie kosmetyczna zmiana nie wnosząca zbyt wiele do rozgrywki. W rzeczywistości jednak, ten mały szczegół w dużym stopniu uprzyjemnia czas spędzony z grą. Już samo spacerowanie po centrum miasta, w którym spotkać można innych Simów, a także skorzystać z kilku atrakcji sprawia, że trzecia część Simsów posiada w sobie więcej życia niż obie poprzednie razem wzięte. Co prawda nie dane nam jest obejrzeć wnętrza wszystkich budynków. Poza zasięgiem wzroku zostają ratusz, szpital czy choćby stadion, za to bibliotekę, siłownię oraz galerię sztuki można podziwiać do woli. Aby dodatkowo zachęcić nas do spędzania czasu na świeżym powietrzu, zostajemy wyposażeni w telefon komórkowy. Dzięki temu jesteśmy w stałym kontakcie z przyjaciółmi i będąc już na miejscu możemy zaprosić ich na romantyczną kolację w restauracji, lub na spacer po plaży.
Zmiany dotknęły również etap tworzenia Simów. W końcu nie jesteśmy ograniczeni do kreowania niezdrowo szczupłych modelek i metro seksualnych facetów rodem z boysbendów. Trzecia część Simsów pozwala dostosować niemal każdy detal przyszłego kwarcowego człowieczka. Wybierać możemy nie tylko z wcześniej przygotowanych zestawów nosów, oczu czy ust, ale każdą część możemy wymodelować wedle własnego uznania. Do tego dochodzi wybór strojów, które można ubarwić własnymi teksturami, makijaż oraz tężyzna i tusza ciała i wierzcie mi, godzina na stworzenie idealnego Sima to i tak mało. Zastrzeżenie można mieć jedynie do małej ilości fryzur, a także pewnego niedosytu w kwestii ubrań. Nie jest co prawda przeraźliwie biednie, poza tym opcje związane z barwieniem odzieży pozwalają wyczarować nieograniczoną ilość zestawów, niestety po pełnoprawnej kontynuacji oczekiwałem odrobinę więcej.
Oczywiście nie liczy się piękno zewnętrzne tylko to co mamy w środku. Simsy wyznają podobną idealistyczną zasadę, dlatego po dopieszczeniu rysów twarzy i włożeniu czadowego wdzianka przychodzi kolej na dobranie odpowiednich cech osobowości. Spośród ponad sześćdziesięciu gra pozwala wybrać pięć, które mają ogromny wpływ na codzienne zachowanie Sima, a także jego pragnienia. Samotnik nie będzie tolerował tłumów, szalony wskoczy do basenu w stroju wieczorowym, a pasożyt bez problemu wyłudzi jedzenie i pieniądze od sąsiadów. Pragnienia natomiast, oprócz największego, życiowego, zmieniają się regularnie w trakcie gry i możemy zdecydować, które zechcemy spełnić. Maksymalnie możemy przygarnąć cztery, a dotyczyć mogą najróżniejszych dziedzin. Raz wystarczy przeczytać książkę, kiedy indziej trzeba postarać się o całusa. Warto jednak poświęcić im trochę czasu, gdyż dostaje się za nie punkty pozwalające „zakupić” nowe cechy dla Sima - jedne wyjątkowo przydatne, jak choćby stalowy pęcherz pozwalający ograniczyć potrzeby fizjologiczne, inne, jak dla przykładu wzmożona płodność u kobiet, raczej kłopotliwe. Chyba, że chcecie zmierzyć się z klęską żywiołową w postaci czworaczków. Jak wisienka na torcie, do pełnego stworzenia Sima należy określić jeszcze ulubiony kolor, jedzenie oraz muzykę, a dalej to już „samo życie” zweryfikuje czy wasz Sim to do rany przyłóż człowieczek, czy może zły do szpiku kości czarny charakter.
Bez pracy nie ma kołaczy
Pomimo, że Simsy to taka lepsza rzeczywistość, jest to nadal imitacja rzeczywistości, w której obowiązują twarde reguły - nie masz pieniędzy, nie masz życia. Oczywiście zasadę tą można łatwo obejść stosując kody dostarczające masę simoleonów (szkoda, że w prawdziwym życiu nie ma takiej opcji), ale uczciwi obywatele z The Sims 3 z pewnością znajdą sobie pracę. Tą można dostać dzięki ogłoszeniom umieszczanym w gazecie, bądź też dzięki otwartości świata, poprzez udanie się do siedziby firmy. Kiedy nasz Sim dostanie wymarzoną posadę i znajdzie się w pracy, nie jesteśmy ograniczeni jedynie do przyspieszenia płynącego czasu jak miało to miejsce w poprzedniej części. W pewnym stopniu możemy kontrolować zachowanie Sima, każąc mu się obijać, podlizywać szefowi bądź też wyrabiać dwieście procent normy. Oczywiście wszystko obciążone jest konsekwencjami. Ciężko pracujący Sim wróci do domu zestresowany i niezadowolony z życia, natomiast obibok dostanie mniejsze wynagrodzenie.
Co więc robić z zarobionymi simoleonami? Otóż pieniądz rodzi pieniądz i tak samo dzieje się w świecie The Sims 3. Inwestując sporą kwotę w kino, bądź też restaurację, można następnie cieszyć się udziałami w zyskach tych placówek. Jeżeli to dla was za mało, możecie wykupić pakiet większościowy i stać się właścicielami danych miejsc. Dostaniecie wtedy prawo do zmiany nazwy, a także możliwość zwolnienia nielubianych pracowników. Inwestować można także w siebie. Miasto obfituje w różnego rodzaju kursy poprawiające zdolności Simów, które następnie pomagają w zdobyciu awansu lub po prostu w codziennych obowiązkach. Przykładowo, wchodząc na ścieżkę kariery politycznej zwiększenie charyzmy skutkuje szybszym pokonywaniem kolejnych szczebli na drodze do najwyższego stanowiska, natomiast kurs gotowania pomoże Simowi wyczarować cuda w kuchni.
Posadź drzewo, zbuduj dom
Opcja, która pochłaniała mnie bez reszty w poprzednich częściach, także w tym przypadku przykuwa do monitora na długie godziny. Wzniesienie wymarzonego domu w The Sims 3 być może nie trwa miesiącami, ale dopieszczenie wszystkich szczegółów, mniej wprawionym graczom może zająć kilka dni. Sam się złapałem na tym, że po kupieniu ogromnej działki, przepełniony ambicją stworzenia architektonicznego arcydzieła, po całej nocy dobierania tapet, podłóg i kwiatków do ogródka, okazało się, że projekt przerasta moje możliwości. Ujmując to w wielkim skrócie - opcji jest co niemiara, a ograniczeniem może być tylko Wasza wyobraźnia. Na pomoc w budowaniu jak i urządzaniu wnętrz przychodzi odmieniony interfejs, który jest bardziej intuicyjny. Wystarczy kliknąć na okno, dach, bądź też ścianę miniaturki domku, aby przejść do wyboru tych elementów. Niestety w kwestii wyposażenia pojawia się podobny niedosyt co w przypadku fryzur. Przedmiotów nie jest mało, a na dokładkę można tworzyć własne style obić mebli czy tapet. Jest ich po prostu mniej niż bym sobie tego życzył w przypadku pełnoprawnej kontynuacji.
Graficznie kosmetycznie
Oprawa audiowizualna nie zrobiła wielkiego kroku na przód. Simy przypudrowały noski, odświeżyły tekstury i tak jak miało to miejsce w przypadku dwójki, świetnie wyglądają jak na grę tego typu. W końcu nikt od Simsów nie wymaga grafiki rodem z Crysisa. Niestety kilka rzeczy można było poprawić. Nadal brakuje animacji wsiadania i wysiadania z samochodów, a sposób w jaki się poruszają przypomina czasy atari. Są to jednak detale, które raczej nie będą spędzały nikomu snu z oczu. W rzeczywistości pomimo niewielkich zmian, nowe Simsy z odświeżonym i bardziej przejrzystym interfejsem mogą się podobać i co równie istotne, w większym stopniu korzystają z mocy obliczeniowej drzemiącej w dzisiejszych procesorach i kartach graficznych. Na tym samym sprzęcie trzecia część Simsów działa dużo sprawniej i to w wyższej rozdzielczości niż leciwa dwójka.
Simsy online
Ogromna popularność Simsów zawsze przekładała się na duże wsparcie ze strony fanów. Wymieniali się oni przedmiotami, domami, a także gotowymi Simami. Trzecia część nie ustępuje pod tym względem poprzednikom nawet na krok, a udostępnienie przez Electronic Arts przejrzystej platformy umożliwiającej zakupy oraz darmowe pobieranie nowych elementów, z pewnością wspomoże ten pozytywny proceder.
Jestem na tak
Simsy to specyficzna gra. Nie wszystkim może przypaść do gustu, ale wątpię żeby znalazł się gracz, który nigdy nie skosztował tej formy rozrywki choć na chwilę. Sam przeważnie sięgam po zgoła odmienne tytuły, a od Simsów trzymam się z daleka. Nie mogłem sobie tylko przypomnieć dlaczego. Teraz już wiem. Simsy nie są grą, którą odpalimy przed snem aby przejechać kilka okrążeń lub wystrzelać całe zło tego świata. To niekończąca się opowieść, którą rozpoczynamy o godzinie 22 w piątek, a kończymy na skraju wycieńczenia o tej samej godzinie tylko tydzień później. Czy trzecia część działa w podobny sposób co poprzednie? Ledwo żywy, ale z pełną świadomością stwierdzam, że jak najbardziej tak. Co prawda zmiany mogą wydać się marginalne, a dla posiadaczy wszystkich poprzednich dodatków trójka może być mało atrakcyjna. W rzeczywistości jednak jest to gra, która całokształtem bije na głowę podstawę drugiej części, a przecież z nią powinna być porównywana. Z tej perspektywy The Sims 3 to godny następca, czerpiący wszystko co najlepsze z poprzednika, bardziej intuicyjny, pełny drobnych ale jakże przyjemnych nowych rozwiązań i nadal niezdrowo wciągający. Gdyby nie to, że tak łatwo się uzależniam, kolejne wcielenie Simsów zapewne trafiłoby na pierwsze miejsce moich ulubionych tytułów, a tak, dla własnego zdrowia zakopie je w ogródku obok drugiej części.
Offline